Friday, June 11, 2021

Ukryty matriarchat

 Pewien kościółkowy (w tym pozytywnym sensie) kolega pochwalił książkę pt. To my wychowamy kościół. Wywiady z kilkoma działaczkami katolickimi o tym jak one różne sprawy widzą. Oraz padł komentarz, że w następnym tomie może coś o relacjach z mężczyznami. 

Padł komentarz w dyskusji pt. był patriarchat, będzie matriarchat? Na co ja, że w Polsce od zawsze był ukryty matriarchat. I nie, wcale nie chodzi tu o szyję kręcącą głową. 

Tylko o to, że mężczyzna często po ślubie daje sobie kompletnie wejść na głowę oraz zarządzić dokumentnie swoim czasem i życiem. Pójdź, załatw, zrób, ogarnij, tam nie pójdziesz, tego nie zrobisz, o 10 minut za długo stałeś na tym peronie odprowadzając Agnieszkę, Kasię, Basię, a w ogóle to chciałabym zainstalować Ci aplikację śledzącą w telefonie bo ostatnio szedłeś do domu z pracy o 15 minut za długo. 

Awantury ze ścierą o porządki, robione jak z łaski. Postawy granicznie skrajne - albo postawa agresywna od kontroli uciekająca, albo postawa podporządkowanego trutnia. 

I koledzy niektórzy twierdzący, że ten ułożony przez kobiety świat daje im  poczucie bezpieczeństwa. Że mianowicie chcą tej kontroli i tego wyliczania im czasu, tych awantur o to gdzie byli i z kim, i tego opieprzu o to czy tamto. 

Innymi słowy dzieci znalazły mamusie i cacy. 

Są i panie, którym takie trutnie pasują. Polega to na złudzeniu możliwości kontroli każdej myśli i każdego uczynku i taki co to z jednej strony nie zarobi na rodzinę i nie ma żadnej zawodowej ikry i to ona jest jedynym żywicielem rodziny, z drugiej strony jako samiec kompletnie podporządkowany wydaje jej się bezpieczny do kierowania, własnością, którą można zagospodarować i utrzymać. To oczywiście przypadki absolutnie skrajne. 

Ale problem uciekania od roli istnieje. Istnieje też problem odnalezienia się mężczyzny zaradnego wobec zdolnej kobiety. Zdolnej co nie znaczy nie kruchej, czy nie potrzebującej opieki. 

Z jednej strony zaradny i zdolny mężczyzna nie szuka męża tylko raczej żony. Kruchej istotki, stróża domowego ogniska, matki dla swoich dzieci i gdzieś kompletnie ma jej pieniądze a przez to i jej sukcesy mało go kręcą., bo własny rozwój to mniej czasu dla niego. I w ogóle na co mu baba na traktorze. 

Tylko, że zdolne kobiety, które muszą zarobić na rachunki, lądują na coraz to lepszych zleceniach czy finansach czy stołkach nie dlatego, że przepychają się na siłę, ani nie dlatego, że są jakąś babą na traktorze. Tak samo potrzeba im troski i czułości... może nie specjalnie wyżywają się w pieczeniu kolejnych blach ciasteczek, ale czasami nawet i to też. Natomiast chciałyby usłyszeć od męża "Go get them tiger, and come back roll on my lap like a cat". Być alfa i akceptować kobiecy rozwój to nasze marzenie. Brak kłótni o rozwój zawodowy i przede wszystkim zaufanie, że cokolwiek zdecydujemy, będzie dobre dla rodziny. 

Od dobrego przyjaciela usłyszałam całkiem niedawno: "Przy Twoich zdolnościach nie jest wskazane, abyś tyrała sprzątając mieszkanie. Wiem, że umiesz dbać o dom, ale nie ubędzie Ci jak sprzątaczka to zrobi bo masz inne talenty". Mam jeszcze innych szczegółnie ważnych mężczyzn, którzy to rozumieją. 

Nawet jeśli nie jesteśmy genialne, to mamy potrzebę aktywności zawodowej w celach społecznych, otworzenia gęby do kogoś poza dziećmi oraz zarobienia na przysłowiowe waciki. Potrzebę nie bycia definiowaną jedynie poprzez rolę służebną, potrzebę autonomii myśli i działań. Potrzebę pewnej przestrzeni tylko i wyłącznie własnej. Ani nie szukamy trutni, ani maczo. Jeśli oczywiście jesteśmy zdrowe i nie mamy w sobie instynktów matczyno- wychowawczych i nie traktujemy drugiej osoby jak wieczny projekt z potencjałem. 



No comments:

Post a Comment