Thursday, February 15, 2018

Szalom Alejchem

Taki wyjazd się długo trawi. Długo układam myśli. Tylko 2 dni a tyle się zdarzyło. Centrum Menorah. Poprzedniego dnia odwiedzone w Szabat, cóż za faux-pais. Miły siwy pan w kasie sprzedaje mi bilet do Muzeum Historii Żydów Ukrainy i Holokaustu. Czy to właściwa i pełna profesjonalna nazwa, nie powiem. Chodzi o zawartość, zawartość jest właśnie taka. 


- Może Pani tu zostawić rzeczy, w budynku jest dosyć ciepło.  - zaprasza. 

Tego się nie da opisać. To trzeba zobaczyć na własne oczy. I pojawiają się wrażenia wrażenia wrażenia. Tak bardzo swoi i jednocześnie jakby obcy i odrębni. Z prastarą historią. Poniżej Groby Proroków, Patriarchów, Racheli i współczesne rabinów chasydzkich z Berdyczowa. I swoje i dalekie zarazem. Prastare.  



Czy muzeum może być żywe pomimo tego, że mijasz kolejne plansze i ekrany w kompletnej ciszy bo jesteś jedynym turystą danego dnia? Oprócz Ciebie na ogromnej przestrzeni nie ma żywej duszy.
Już wiem kogo przypominał mi sprzedawca z kawiarni. Poniżej po prawej jeden z rodów a na nim drugi od lewej z samej góry jako żywy niczym skóra zdjęta z mojego barristy... taki był kiedyś ten świat.



Miasteczko galicyjskie. Sklepik.
Taki jakiś swój.

Czemu jestem taka przejęta? Chyba głównie dlatego, że jest tak gorący okres w kwestii stosunków mniejszości żydowskiej z Polakami czy szerzej gospodarzami ziem centralnej i wschodniej Europy.

Co chwila czytam, że tylko Polacy kolaborowali, że w innych narodach Europy II wojny światowej byli sami sprawiedliwi i tylko ruch oporu.  Tymczasem widać, że twórcy Muzeum nie chodzi o pokazywanie palcami, tworzenie narracji czy obrazu, tylko o atrakcyjnie podaną szerokoaspektową prawdę. Jedyne czego mi brakuje to tego, że nie mogę tego pokazać tym, którzy nie znają alfabetu, bo plansze nie są w większości tłumaczone.













Tylko tych kilka plansz opisuje sytuację Żydów na ziemiach ukraińskich w czasie I wojny światowej i w latach 20-tych XX wieku. Bez uproszczeń i mitów. Ze wszelkimi możliwymi szczegółami o złożoności i dynamice wydarzeń. Długo nie widziałam nic tak uczciwie zaserwowanego chociaż jestem przytłoczona i zasmucona tym, że wszystko, cały przekaz dotyczący faktów i przestrzeni staje się coraz bardziej żółty i dlatego gdy zobaczę coś normalnego jak to Muzeum - to długo przeżywam zadumę. 





To nie tylko historia. To realia. Przykazanie mówi, by przetrawiać rzeczywistość w myśli i nie przekazywać wizerunku. Wizerunek bez osobistego doświadczenia jest płaski. I wiem, że nie przekażę Wam tych emocji i uczuć. To może zrozumieć tylko osoba stojąca obok w ciszy. Patrząca na to samo i myśląca to samo a jednak bez słowa. 

Powiedziawszy to, niech jednak obrazy przemówią: 













Zagłada. Kolaboranci wszystkich narodowości. Rządy idące na polityczną ugodę z Hitlerem. 

Ale i Sprawiedliwi jak ten na dole. Wielu ich było - gospodynie wiejskie, nauczycielki, sąsiedzi. Pan Zirczenko -starosta kołchozu. Przechował całą rodzinę żydowską ukrywając wśród innych. Ryzykował śmierć. 

Jest jeszcze wiele rzeczy. W tym plakat z filmu Pianista. Na koniec izba przypominajka: There is no somebody else's pain.





Każdy przypadek ludobójstwa ma swoje przyczyny, uwarunkowania i wykonawców. Jednakże, głębokie przyczyny są zawsze podobne. Fizyczna eksterminacja "innych" jest możliwa tylko w totalitarnym lub autorytarnym państwie, gdzie nie istnieje wolność osobista, gdzie człowiek jest jedynie trybikiem w państwowym mechanizmie, i gdzie nic i nikt nie może zapobiec masowym morderstwom. 

A ze ściany patrzy się wielki Polak - Żyd - prawnik - Rafał Lemkin. 

Już dość. To wszystko zbyt intymne. 

Saturday, February 10, 2018

Plemię Judy nad Dnieprem

Nie tak znowu łatwo sprawić by ta opowieść miała swój określony porządek logiczny i strukturę.

Jaki jest ten Dnieropetrowsk? Dnipro? Takie jak ludzie w nim mieszkający, takie jak rzeka, takie jak jego kawiarnie, takie jak jego władze i jak jego ulice...

Jest Szabat, dzień święty. Zapominam o tym wchodząc do Centrum Menora, gdzie jest akurat otwarte dlatego, że grupa młodzieży w oddali przestronnego korytarza szykuje się do sesji.

- Szalom Alejchem - witam się z dziewczyną w sklepiku, w którym jest dziwnie ciemno.
- Alejchem Szalom - słyszę. Wcale się nie dziwi, że użyłam hebrajskiego przywitania po raz może trzeci w życiu.

- Jest Szabat. Jesteśmy zamknięci.  - słyszę. Pytam się o niedzielę, W niedzielę można przyjść.
- Faktycznie. Nie pamiętam na co dzień tych zwyczajów.
- Nic nie szkodzi.






Menora zostaje za mną. Połączenie nowoczesności, z czymś bardzo bardzo prastarym w powietrzu. I to wrażenie, że wszystkie te miejsca są jakby połączone, stają przed oczami. Ile tego już było, ile już widziałam? Opuszczony kirkut na wzgórzach nad Podwilkiem. Beukenlaan. Marienburg. Wielka Synagoga we Frankfurcie, Kazimierz, nagrobki rabinów chasydzkich w Berdyczowie, Babi Jar.... ślad po mezuzie we framudze na lwowskiej uliczce.

Ulica Szalom- Alejchema... Pokoju Pańskiego, tak to sobie tłumaczę, w końcu mój hebrajski sprowadza się do słów użytych chwilę wcześniej.

Za rogiem czas na kawę. Rząd kawiarni prześciga się w wabieniu klientów. Przez przypadek wchodzę do pierwszej lepszej i od razu czuję się świetnie. Dwóch barrristów uwija się jak w ukropie, z uśmiechem, zagadując do klientów. Na ścianie wisi rower. Język rosyjski, ale wyraźnie inny niż w Kijowie. Mam wrażenie, że bez klusek w gardle i głuchego bełkotu. Ale skąd mogę wiedzieć który rosyjski ja słyszę na ulicach Kijowa, nie odróżnię przecież przyjezdnych.

Barrista- kelner uśmiecha się do mnie, podaje, podchodzi i pyta czy czegoś jeszcze trzeba. Kawa artystycznie podana z ciastkiem, plus 2 szklanki wody. Okulary, zarost, ciemne włosy, ale jasna zimą karnacja... jutro go spytam skąd jest. Bo moim zdaniem najbardziej miejscowy z miejscowych korinnych mieszkańców Dnipra żydowskiego pochodzenia.




Wędruję dalej zastanawiając się kim są miejscowi, co to za mieszanka jest? Od miasta bije energia portu, przemysłu, żydowskiego ducha, i centrów handlowych dla nurowyszy.

Kobiety albo czysto wschodnie, nieco bardziej przy kości niż w Kijowie, blondynki, średniego wzrostu, niczym Masza tylko w wersji nie bajkowej. Albo jak pośrednia wersja między semickimi genami a miejscowym odcieniem blond. Od tych drugich nie różnię się specjalnie i nie odczuwam wyraźnej odrębności jak w Kijowie. Nie słyszę też pytań: - A Wy odkuda? Nie dlatego, że ich to nie ciekawi, tylko dlatego, że to zrelaksowane i gościnne miasto. Mówię po ukraińsku. To budzi wyraźną życzliwość.



Miasto halal.


Centrum handlowe. Coś co dla Dnipra jest znamienne to centra handlowe na wyższy budżet i styl, których jest bardzo dużo i naśladują z powodzeniem berlińskie czy londyńskie. Pasaż handlowy o wyszukanej nazwie Pasaż nie oferował nic na mój praktycznie nieistniejący budżet, ale było w środku ciepło a architekt powinien nagrodę dostać. Wyjątkowo udana pajęczyna podłóg z plexi i schodów ruchomych, przyjemna dla oka.

Te galerie są pustawe. Nie sądzę aby Szabat miał aż takie znaczenie, ale może się mylę. A może trzeba spytać siebie na ile te molochy są własnością mieszkańców miasta, na ile czują się z tym jak z czymś swoim, na ich kieszeń? Luksus ma się dobrze w każdej rzeczywistości, znajdzie nabywców. Ale nie jestem pewna czy prawdziwych sobotnich tłumów nie ma czasem w zupełnie innych miejscach... rzut oka na piękne szpilki i wychodzę.


Polonika. Inglot podbja świat a w Azji a także i tutaj stał się marką z wyższej półki, co najmniej na Borjouis. Miło podejrzeć przez szybę jak kursantki uczą się makijażu w luksusowo i ze smakiem urządzonym salonie.


W Księgarni Є (to taki miejscowy Empik) jak i wszędzie wszystko i nic. Pamiątek nie ma, nie kupisz. Z ciekawości rzut oka na nowości i bestsellery promowane przez wystawcę. Poczet oficerów Ukraińskiej Republiki Ludowej znalazł szczęśliwego nabywcę :) który chętnie podaruje to potem znajomemu maniakowi historii.



Wracam. Patrzę się na Dniepr. 30 + lat temu mój ojciec nocował w tym samym hotelu instalując z kolegami ogromne chłodnie spożywcze. Zarówno tutaj jak i w Pierwomajsku mają się dobrze. W Makiejewce pewnie szlag je trafił. Ciekawe czy ojciec z tego samego miejsca patrzył się na Dniepr?





Więc jakie jest właściwie to miasto? Niech to będzie puenta: