Saturday, September 23, 2017

O Ukrainie, tym razem.

Długo nie pisałam. Urlopy, problemy etc. Więc nadrabiam.

Ukraina. Człowiek w ciągu tej swojej pracy marketingowo, pijarowo, doradczo, administracyjno-urzędniczej spotyka setki ludzi, którzy w różnych analitycznych i dyplomatycznych interesach przyjeżdżają do tej obecnie najciekawszej stolicy świata jaką jest Kijów.

Najczęściej pada pytanie:  -Jak oceniasz to czy tamto? W zabieganiu trudno nieco jest keep track on issues na poziomie muszki owocówki, ale się staram. Częściej jednak słucham.

Słucham o tym, że brak jest woli do wdrażania zmian. Że wyszkoleni przez PR agencje dyplomaci i politycy pokazują ładne prezentacje o tym jak wdrożono to czy tamto w tej czy też innej instytucji, a potem jest wizyta monitoringowa, konkretne pytania i rzeczywistość skrzeczy.

Czy zatem oznacza to, że nie warto wspierać? Można mieć mieszane uczucia. W krajach w które wpompowano miliony dolarów pomocy wybuchają wojny domowe i to krwawe. W krajach gdzie agendy rozwojowe budują od lat szkoły i szkolą urzędników rozrywają się w powietrze terroryści, którzy naruszają od czasu do czasu takie świętości jak bazy himalaistów przez dziesiątki lat nietykalne.

Mimo to myślę, że Ukrainie taki scenariusz nie grozi. Natomiast wymaga to splecenia się kilku elementów jednocześnie: po pierwsze wymiany informacji pomiędzy wszystkimi agendami pomocowymi - tutaj bardzo cenne są wszelkie merytoryczne spotkania rady donorów, czasem ogólne, czasem tematyczne. Konieczne jest też informowanie dyplomacji o wszelkich projektach czy wysiłkach wsparcia bo dobrze poinformowana dyplomacja to dyplomacja w grze. Koordynacja mniej więcej działa na wielu poziomach, zarówno ta doradcza jak i humanitarna, chociaż nie jestem do końca przekonana czy ambasady państw UE zawsze wiedzą o każdym projekcie partnerskim jaki realizuje się z poziomu samorządów. To ten element, który leży po stronie donatorów pomocy czy to finansowej, czy też intelektualnej.

Po stronie beneficjenta na pewno leży większy porządek logiczny i intelektualny. Jeśli konsultant zadaje pytanie - ok, ale jak wygląda matryca tej instytucji docelowo? Czemu obsadza się poprzez konkurs kadrowo ciało, które nie do końca jeszcze samo wie, jak ma działać? Na szczeblu samorządowym na pewno korzystnie jest przedstawić jasną mapę prawną i decyzyjną miasta, czy gminy, zanim doradca weźmie się do roboty.

Spotykałam różnych. Są tacy, którzy zarabiają pieniądze i milczą, za to wiedzą jak maja potem wypełnić sprawozdanie merytoryczne. Z dumą muszę stwierdzić, że nie dotyczy to Polaków. Za cenę nerwów, pracy 24/7 i pokonywania wielu przeszkód zawsze chcą coś zrobić, zrealizować, osiągnąć, wprowadzić prawdziwą trwałą zmianę.

Nie do przecenienia w tym wszystkim jest rola miejscowych przedstawicielstw organizacji doradczych czy pomocowych, gdyż to one negocjują wiele spraw, ale one też zapewniają ekspertom tzw. kontekstualizację, zrozumienie realiów.

Czy zatem jest zmiana? Dla rzeczywistej nieemocjonalnej oceny procesów ważne jest zobaczenie jak rozkładają się poszczególne akcenty w jednostce czasu, i to nie miesiąca a lat. Są zmiany i ich się już zatrzymać nie da. Nie tylko dlatego, że Prezydent wyraźnie określił oś geopolityczną, nie tylko ze względu na tzw. bezwiz, ale również dlatego, że najbardziej udana ze wszystkich reform ukraińskich - samorządowa - powoli zmienia sposób myślenia, postawy i proces podejmowania decyzji na najniższym, najbliższym ludziom szczeblu.

Jeśli szczebel samorządowy wychowa nowe elity, to wszystko w perspektywie jednego pokolenia się zmieni in plus i to nieodwracalnie.

Będąc od czasu do czasu sfrustrowanym tym czy innym zjawiskiem warto pamiętać, że Królestwo nie jest z tego świata, a jeśli cytując moją prababcię każdy będzie "robił w swym kółku co każe duch boży" to całość sama się złoży.


No comments:

Post a Comment