Saturday, September 23, 2017

O kontroli nad drugim człowiekiem słów kilka

Trudno jest funkcjonować w otoczeniu osób posiadających potrzebę kontroli nad drugą osobą i nad jej reakcjami.

Osoba czuje się przesuwana niczym pionek na planszy i mało może na to poradzić albo nic, co ją frustruje. Frustruje bo zależy - w dowolnej relacji - na ojcu, na bliskich, na przyjaciołach, na partnerze w dowolnej roli życiowej.

Wiem, że osoba, która posiada potrzebę kontroli utraciła kiedyś poczucie bezpieczeństwa. To właśnie jego brak powoduje chęć do decydowania o postępowaniu i reakcjach bliskich osób, do wywoływania w nich określonych reakcji na zamierzone postępowanie.

Tylko to jest trudne do udźwignięcia bo stawia pod znakiem zapytania zaufanie. Bo chcemy przecież by ludzie, na których nam zależy czuli się bezpieczni. Tak bezpieczni by odpuścili sobie potrzebę kontrolowania sytuacji, by zaufali, że bez ich przesuwania pionków na szachownicy i tak zrobimy to czego oczekują - bo nam na nich zależy. Bo chcemy, żeby się nie bali. Bo ich przecież kochamy - jako przyjaciół, rodzinę, partnerów.

Jakakolwiek więź z osobą potrzebującą kontrolować drugą stronę, posiadać przewagę, być silniejszą jest trudna w przypadku osoby, która lubi okazywać oddanie, szacunek i troskę, ale nie lubi dawać sobą powodować. To dotyczy tak samo bycia córką, przyjaciółką, koleżanką, czy żoną.

Obserwowałam w Polsce, ale też i w Indiach i w Korei fale mody społecznej. Miedzy innymi zafascynowanie technikami wpływu na ludzi. Miało to zapewnić sukces zawodowy, szczęście i pieniądze.

Hmmm, myślę sobie. Czytałam to przecież na studiach. Omawialiśmy te zagadnienia. Techniki negocjacyjne i umiejętność wykorzystywania wiedzy o partnerach w biznesie oraz ich słabych punktach były wałkowane na psychologii, socjologii, zarządzaniu nie raz.

I tak sobie myślę, ok. Przecież wszyscy to jakoś stosujemy. Niektórzy świadomie, inni mniej. I nie ma w tym nic złego, że walczymy i gramy bo takie jest życie - w biznesie i w miejscu pracy.

Tylko hmmm... czy na pewno te same zasady można zastosować do życia prywatnego? Nie można i zdecydowanie nie powinno się.

Bliscy ludzie zasługują na poczucie bezpieczeństwa, na brak zastanawiania się jakie hidden agenda ma druga osoba wobec nas. Inaczej jak zapewnić drugiej osobie poczucie, że może się wyluzować, że nikt nie wyszukuje jej słabych punktów?

Znałam kiedyś w Holandii (znam do tej pory) kolegę, który uważał, że manipulując partnerką (wywierając wpływ) robi to dla jej dobra bo pomaga jej "rozwinąć jej prawdziwy potencjał" - cytat dosłowny. Po pewnym czasie owa dziewczyna była kopią swojego partnera co do zapatrywań, idei, myśli, postaw, zachowań a nawet mimiki twarzy.

Szukamy podobieństw, przy ludziach, którzy w sposób podobny przetwarzają emocjonalnie otaczającą rzeczywistość, te same lub podobne rzeczy są dla nich ważne, czujemy się bezpiecznie i jak w domu. Ale niech to nie będzie wynik prowadzenia za rączkę, tylko niech się tworzy w sposób naturalny.

I to prawda, że zdecydowana większość kobiet byłaby najszczęśliwsza zajmując się rodziną i posiadając jakąś ciekawą pracę na pół etatu zapewniającą tyle rozwoju żeby nie zgłupieć, w priorytecie jednak posiadając szczęście rodzinne. Ale to też nie może nigdy być wynikiem żądań, nacisku i jakiegokolwiek "ty musisz" albo manipulacji i kontroli. Bo to się po prostu samo ułoży.

No comments:

Post a Comment