Sunday, June 5, 2016

O dzieciach i UE. Czyli blog w podróży.

W sumie nie wiem od czego zacząć. Co to ma być, czy refleksja, czy felieton, czy komentarz, czy skecz wspomnieniowy, może wszystko na raz?

Dopiero co wróciłam z Belrina i z Brukseli z grupą młodzieży. Taki trochę krótki projekt ODF i European Exchange.

Miałam stresa. Nastolatki, jakie będą? Okazały się ok, bardzo mądre, ciekawe świata, zadające pytania od których tęgim głowom włos się na głowie jeżył. W pon. rano razem wylecieliśmy do Brukseli.

De facto w Brukseli gościła nas Rebecca Harms, której bardzo wiele zawdzięczamy. Byliśmy na spotkaniu w Goethe Institut, European Endowement for Democracy, Ukraine Support Group of the European Comission/ section for Youth. Mieliśmy także bardzo długie, 3 godzinne spotkanie z Rebeccą oraz jej asystentem i nieco długą przynudną prezentację o tym jak pracują instytucje. A także bardzo sympatyczne spotkanie z dziewczynami z UAct Daszą i Janą, i na koniec z Wojtkiem z Komitetu ds. Zagranicznych Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.




W Berlinie wizyta w Federalnym Urzędzie Kanclerskim a także w MSZ, w Bundestagu oraz spotkanie z Julią Eichhofer z ChildFund Berlin.

Wspomniałam już, że dzieci zadawały pytania od jakich głos się jeży na głowie wprawionym dyplomatom? To teraz kilka szczegółów.

Ominę spotkanie w Goethe Instutut, chociaż ciekawe, to czysto techniczne bez żadnych nadmiernie interesujących elementów. Wieczorem w poniedziałek spotkaliśmy się na kolacji z dziewczynami z UAct, Darią Bezuglą i Janą Brovdij, która jednocześnie pracuje w referacje ds. Ukrainy w European External Action Service. Po krótkim przedstawieniu projektu potoczyła się nader interesująca rozmowa. Dziewczyny obydwie po godzinach od swojej głównej pracy od samego początku Majdanu organizowały konwoje humanitarne, akcje informacyjne, pomoc z zagranicy etc. Rozmowa była motywująca, pytały się dzieci o plany i o opinie i odpowiadały na ich pytania najlepiej jak umiały. Najczęstsze powtarzające się pytanie od dzieci to: "A co my możemy zrobić, aby w kraju nie było złodziei i korupcji?". - Trzeba zaczynać od siebie poprzez stawianie właściwych celów i wymagań. Jesli sami nie wymagamy od siebie, nawet gdy inni od nas nie wymagają, to nigdy nic się nie zmieni. - odpowiada Dasza.

Najmądrzejsza uwaga pada od Sołomijki z Liceum Specjalizowanego z Językiem Niemieckim w Iwanofrankiwsku: - Trzeba zmienić samego siebie. Widzę nową policję jak się stara, i jak mimo wszystko ludzie, którzy popełnili przestępstwo traktują tą nową jak starą. Mimo, że nowi policjanci nie biją, nie żądają łapówek, na początku tylko stosują ostrzeżenie. Marzyliśmy o takiej policji a ludzie jej nie szanują. Trzeba powiedzieć: tak jestem winien, popełniłem to wykroczenie. Dac się ukarac, z szacunku dla przyszłości swojego państwa. To jest to co ja bym zrobiła dla Ukrainy - zaczęła od siebie. 

Przy śniadaniu o swojej pracy opowiedziały panie z Ukrainian Think Tanks Liaison, instytucji powołanej do życia jako wsparcie dyplomacji obywatelskiej ze strony ngo. Stowarzyszenie ma za zadanie na bieżąco informowac o sytuacji na Ukrainie w Brukseli, przekazywac informacje z Brukseli na Ukrainę, a także dostarczać biezących analiz odnośnie tego co się dzieje. Dzieci zapytały o to, jak zmieniło się postrzeganie Ukrainy w ciągu 2 lat istnienia UTTL. Olena Prystayko odpowiedziała, że zwłaszcza kraje wschodnio-centralnej Unii zobaczyły w Ukrainie same siebie sprzed lat i z okresu walki o wolność. Poprawiło się też rozumienie zagrożenia rosyjskiego i jest umiarkowana nadzieja na większe wsparcie. 

W siedzibie European Endowment for Democracy dowiedzieliśmy się o działalności funduszu na Ukrainie. Został powołany wobec wyzwania integracji krajów Partnerstwa Wschodniego w obliczu rosyjskiego zagrożenia. Od czasu wojny w Gruzji do uruchomienia minęło kilka lat, ale w końcu ruszył. Ma za zadanie przydzielać fundusze na te projekty, które nie mają innej szansy finansowania i to szybko bo w ciągu 14 dni. Wszystkie podania mają open deadline. Największym beneficjentem Funduszu jest Ukraina z prawie 50% alokacji w 49 wdrożonych projektów. To stąd ma finansowanie Europejska Prawda, Hromadske TV, Nova Kraina, Svidomo i Automajdan. Tu też padły pytania: - Jak mogę sprawić by moje państwo było bardziej demokratyczne? - pyta Andrij z 10 klasy. Padły raczej standardowe w takich sytuacjach odpowiedzi o reformach i walce z korupcją, ale to już truizm oczywisty, że bez tego ani rusz. 

Potem poszliśmy do Komisji Europejskiej na spotkanie z Nadią Wertebną z Ukraine Support Group, w sekcji ds. młodzieży. Na spotkaniu dzieci dowiedziały się o różnych możliwościach wymian zagranicznych i wolontariatów za granicą. Ukraina jest członkiem stowarzyszonym wielu programów wymian młodzieżowych, tylko informacja o tym często nie dociera na czas do szkół na prowincji i przez to dzieci z wielkich miast są bardziej uprzywilejowane. Padały pytania o znajomość języka, wiek uczestnictwa w programie i inne merytoryczne szczegóły.

Potem nastało wspaniałe popołudnie z Rebeccą Harms i jej asystentem. Może nieco przynudna prezentacja o obiegu decyzji i informacji w instytucjach europejskich również, powiedzmy to sobie szczerze, z punktu widzenia EPP. Przystępnie wytłumaczone w jaki sposób buduje się koalicja, gdzie przebiegają linie podziałów politycznych, kto i jak głosuje etc. Myślę, że Wojtek pewnie obraziłby się, gdyby ECR nazwać eurosceptykami, ale jak podkreślił asystent pani Harms "to taka frakcja eurosceptyków, z którymi idzie się porozumieć". Czyli third way w praktyce. 

Dzieci zapytały panią Harms o odzyskanie Krymu, Donbas i Porozumienia Mińskie (tak, tak, 12 - 16 latki, a jakże :)). Nie było łatwo. Odpowiadając pani Rebecca podkreśliła mocno fakt, że nie widzi wojennego rozwiązania konfliktu z Rosją, gdyż jest to nadal mocarstwo o dużej sile rażenia. Pomimo wad, porozumienie jest jedynym realnie istniejącym instrumentem jaki można zastosować.  

Rebecca spędziła z dziećmi wiele godzin w miejscowej restauracji jeszcze długo odpowiadając na najróżniejsze pytania. Może warto na marginesie podkreślić, że jak na osobę wielkich osiągnięć i zasług, jest wyjątkowo skromna, przystępna i dzieciom bardzo pomaga, zwłaszcza tym w najgorszej sutuacji. 

Przyszedł dzień odjazdu z Brukseli. Rano jeszcze poszliśmy do Europarlamentu gdzie przywitała nas Anna Fotyga, również niezwykle pomocna i serdeczna osoba, która w napiętym grafiku znalazła czas dla grupy dzieci. Może nie za bardzo rozumieją one jeszcze zagadnień obronności w Europie, ale za to Wojtek Danecki bardzo przystępnie potem opowiedział w jaki sposób pisze się rezolucje, co może Parlament, czego nie i dlaczego ślimak jest rybą. Coś jeszcze było o objętości spłuczki i o tym co ja o tym myślę, ale to już chyba moje pytanie w kuluarach ;) Aha, dzieci zapytały się, czy będzie Brexit. Wojtek stwierdził, że jego zdaniem tak i nikt póki co nie wie co z tym fantem zrobić. Jeden z chłopców skomentował, że to większy problem dla Europy niż dla WB bo ona i tak ma bardzo dużo indywidualnych porozumień i reguł i UE w sumie mało ją zaczepiało. Uczciwie przyznam, że nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Padały pytania o referendum i nastawienie do Ukrainy, padły uczciwe odpowiedzi, że kremlowska agentura nie śpi i finansuje antyukraiński lobbying nieustannie, nawet i na szczeblu brukselskim, nie tylko w państwach członkowskich. 

Wylądowaliśmy w Berlinie. Berlin po Brukseli był odpoczynkiem, ciepła temperatura, czyste powietrze, słońce. Wszyscy pochowali kurtki i przestali marznąć. Wieczorem zachód słońca nad Szprewą i Pałac Bellevue. 

Następnego dnia urocze spotkanie z Kristofferem Fuchsem z Departamentu ds. Ukrainy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Urocze, bo pan Fuchs mówi perfect po polsku, gdyż uczył się kiedyś w Waszawie. Dobrze rozumie realia europejskie w sprawie Ukrainy. Jako jedyny powiedział wprost, że nie ma nadziei na rychłe członkostwo w UE i, że Ukraina musi skupić się na staniu na własnych stopach i uporać z reformami. Ale, że wsparcie Niemiec w postaci energetycznego uniezależnienia od Rosji jest priorytetem Kanclerz Merkel i, że pomoc finansowa płynie w stałych transzach. 




Padło pytanie: "A jak zagłosowałoby społeczeństwo niemieckie gdyby tutaj było referendum takie jak w Niderlandach?". Niezły orzech do zgryzienia :) Fuchs wybrnął z tego mówiąc: "Dobrze jest kiedy instrumentów demokratycznych takich jak referendum używa się odpowiedzialnie, w kwestiach mało złożonych i po odpowiednio intensywnej kampanii informacyjnej. Nie jestem zwolennikiem przeprowadzania referendum w skomplikowanych sprawach, bo łatwo jest różnym gremium wpływać na opinie."

Zapytany przeze mnie o warunki pracy, w których szef MSZ zapowiada zniesienie sankcji, dyplomatycznie zwrócił uwagę na nierzetelność tłumaczy i podkreślił: "Nie chodzi o zniesienie sankcji, ale o zastanawianie się nad metodą step by step. Jesli będzie widoczny postęp ze strony Rosji, część obostrzeń można zdjąć. Na razie tego postępu nie ma. Cokolwiek innego to nadinterpretacja słów ministra." 

Tyle MSZ. Potem przyszło nam odwiedzić referat ds Ukrainy w Urzędzie Kanclerskim w tym samym czasie kiedy zajechała tam limuzyna Klimkina i szefa NATO. Zatem cóż, pani Kanclerz miała ważniejsze sprawy. Po Urzędzie oprowadzał nas pan Deutsche jednocześnie odpowiadając na pytania o Mińsk. "Dlaczego to my mamy iść na kompromis, gdy zostaliśmy napadnięci?". Bez owijania w bawełnę dzieciom padła odpowiedź: "Jako państwo słabsze w konfrontacji macie do użytku głównie instrumenty dyplomatyczne. W otwartej wojnie nie mielibyście szans". Może było to milej wyrażone, ale bardzo szczere. 

Julia Eichhofer opowiedziała o pracy z dziećmi i młodzieżą w krajach potrzebujących pomocy. O ChildFund więcej będzie potem. 

Była też wycieczka po Bundestagu, jaki bardzo dzieciom przypadł do gustu, chyba poprzez kopułę i dach :) Spotkanie z Arnoldem Vaatzem z CDU długo zostanie w pamięci. To polityk z pasją tłukący pięścią w stół mówiący wprost o zagrożeniu dla świata przez odradzający się kult Stalina w Rosji. Jednocześnie odpowiadając na pytania dzieci przyznał wprost, że najpierw trzeba zrobić reformy a dopiero potem marzyć o wchodzeniu do UE. Vaatz to czlowiek legenda, były więzień polityczny i jednocześnie mąż zaufania Drezna z "Grupy 20" osób z opozycji, którym powierzono klucze do miasta w okresie upadania systemu komunistycznego. Zasłużony dla walki ze spadkiem po Stasi. 

Poza spotkaniami były też wycieczki i spacery. Residence Palace, Komisja, Europarlament, Park Cinquantaire, Pałac Sprawiedliwości, Atomium, pomnik Alberta II, Grand Place, Brama Brandenburska, Tiergarten, Bellevue, Bundestag, Mur Berliński, Alexanderplatz. I może o czymś zapomniałam. 

Jakie wnioski i komentarze? Dzieci są chłonne i ciekawe. O ile w zachodniej Europie rośnie trend niezadowolenia z powoli reagujących elit, to właśnie one, dzieci ze Wschodniej Europy,  będą awangardą zdrowo rozumianej proeuropejskości. 

Nawet jeśli napędzały mi nieustannego stresa, bo przy każdej próbie liczenia czy wszyscy są i nikt się nie zgubił robiło się ich w oczach dwa razy tyle :) 

Były też i smaczki:
 - Jesteśmy teraz głęboko zaniepokojeni tym co się u Was dzieje. -słyszę od Hanny, naszej przewodniczki po Berlinie. 
To mianowicie w kontekście nowego rządu. Nie kocham wojny z Trybunałem i uważam ją za błąd, ale nie mogłam się powstrzymać: 
-Hanna, a ile procent ma u Was AFD? 40% w sondażach? 
- No tak, ale to nie to samo. 
- Może nie. Ale nasz rząd, chociaż mu wiele zarzucam, nie finansuje się z Kremla. Dla Was AFD i demontaż CDU/CSU to o wiele większe zagrożenie dla Europy i świata niż nasz regionalny konflikt polityczny. 

Innym razem wkurzona stoję pod Rossmanem na Wirtembergplatz. 
- Czemu jest Pani na nas zła? 
- Bo nie zdażymy na samolot przez te Wasze zakupy. A nie moge Was tutaj zostawić bo zaraz przyjedzie policja i wlepi mi mandat za jakies dzieci bez nadzoru. Albo posadzi na kilka miesięcy. 
- Ech. Fajnie tutaj, ale to państwo jakieś takie przeregulowane. - pada komentarz w odpowiedzi na moje frustracje. 

Wszyscy w końcu wyszli z Rossmana, zabrali bagaże z hotelu i zdążyli z rejestracją na lot w sam raz na wejście do samolotu, zapięcie pasów i wylot do Kijowa. Zawdzięczamy to logistyce i staraniom Lidii z European Exchange, bez której pogubilibyśmy się w Berlinie. 

-Pani Agnieszko, a pochodzi Pani z nami po górach latem? 

Więcej nie piszę, bo coś się szkli. 




Ogólnie wyprawa wspaniała, bardzo pouczająca. 

*****

Była też nocna wyprawa MiniCooperem po Brukseli :) I prawdziwe belgijskie piwo. Jak kotwica na nieznanych wodach :)